Taniec belgijski to zdecydowanie jeden z najbardziej wymagających od gości tańców. Cierpliwości do nauki trochę trzeba, ale gdy już się go umie zawsze jest bardzo fajnie. Plusem jest tu zarówno układ taneczny jak i sama muzyka (ciągle bardzo ją lubię).
Nie wiem dokładnie skąd się ten taniec wziął (kto jest jego autorem), ale z pewnością ma już za sobą długą historię. Tańczy się go praktycznie na każdym przykościelnym zjeździe młodzieżowym, tańczy się go na rekolekcjach wakacyjnych, tańczy się na pielgrzymkach... no i na weselach.
Jego trudność polega między innymi na tym, że błąd jednej osoby automatycznie przenosi się na kłopoty w większej grupie. O tym fakcie warto poinformować. Ta świadomość odpowiedzialności za całość, za ostateczny wynik nie tylko swój, ale wszystkich daje dodatkową motywację, by się go uczyć.
Podobnie jak wiele innych, tak i ten ma wiele odmian. W ramach mi znanych różnice nie są jakieś bardzo istotne, niemniej są. Tu przedstawiam tę wersję, którą osobiście najbardziej lubię i praktycznie zawsze (jeśli mam taką możliwość) wybieram.
Taniec belgijski to zdecydowanie żelazna pozycja w repertuarze każdego wodzireja. I jak się zdaje powszechnie wodzireje są tego świadomi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz